Jak się pan czuje po wypadku na Sardynii?
Rafał Sonik, prezes Gemini Holdings: Wypadki są częścią życia, zwłaszcza w sporcie motorowym. Wychodziłem już z cięższych urazów.

A ból?
O bólu mówią tak: „Czuj go, kiedy przegrywasz, ignoruj, kiedy wygrywasz”. Zwycięstwo zawsze jest okupione bólem. Wiem, że Dakaru nie da się przejechać bez bólu. Mam świadomość, że on przyjdzie i znam jego skalę, więc wszystko zależy od mojego poziomu odporności i akceptacji.

Da się to wyćwiczyć?
Da się. Po ostatnim wypadku miałem bardzo bolesne punkcje w kolanie. Skupiałem się wówczas na innej, intensywnej emocji. Może w tym pomóc choćby przyjaciel, pisząc bardzo wciągającego, emocjonalnego SMS-a. Skupiam się na nim i wtedy mogą ze mną robić, co chcą. Gdybym złamał nogę na ostatnim odcinku przed metą Dakaru, w ogóle bym tego nie poczuł. Włączyłby się mechanizm: zajmę się tym później – teraz mam ważniejsze sprawy. Poziomem odczuwania bólu da się sterować za pomocą poziomu emocji.

Jak pan kieruje firmą zza kierownicy, będąc w Polsce zaledwie cztery miesiące w roku?
Te dane są już trochę nieaktualne. W poprzednich latach rzeczywiście zdarzało się, że bywałem cztery miesiące w Polsce, z czego dwa w Krakowie. Teraz przeorganizowałem swój kalendarz ze względu na syna. Dzieci wymagają od nas większej obecności. Dlatego w tym roku na tradycyjne, lipcowe przygotowania w górach na Sardynii zabrałem całą rodzinę. Dzielę czas pomiędzy pracę, bliskich i treningi. Ludzie często zadają mi pytanie, jak jestem w stanie pogodzić wszystkie obowiązki i osiągać właściwy efekt. Odpowiedzią jest dobra organizacja i komunikacja. Zarówno podczas rajdów, jak i w Polsce mam zaplanowaną każdą minutę – od porannego treningu przez dzień wypełniony pracą, po wieczorne spotkania i czas z bliskimi.

Firmą nie można chyba jednak kierować SMS-em. Musi mieć pan zaufany zespół?
Można, jeśli wypracuje się rzeczową, lapidarną i efektywną komunikację w zespole. Zaufany i starannie zrekrutowany zespół to podstawa funkcjonowania moich firm. Uważam, że jeśli któryś z pracowników nie radzi sobie z obowiązkami, to nie należy go zwalniać, ale relokować. Lepiej dopasować zakres zadań do jego cech charakteru. W przeciwnym wypadku po obu stronach pojawia się frustracja, a zatrudnienie nowej osoby rzadko okazuje się skutecznym rozwiązaniem. Można tu zrobić analogię do związków – lepiej jest bardziej zadbać o ten, w którym jesteśmy, niż pochopnie wchodzić w nowy. Dlatego uważam, że trzeba przynajmniej dwa razy kogoś relokować, zanim podejmie się decyzję o zwolnieniu.

Atrakcyjne lokale w galeriach handlowych i centrach miast - zobacz oferty na PropertyStock.pl

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU PROPERTYNEWS.PL