Sylwester Cacek: Bunt gastronomii będzie narastał


Przedłużenie gastronomicznego lockdownu do maja stanie się gwoździem do trumny dla wielu restauracji. Bunt nieposłusznego otwierania lokali zacznie narastać, bo ich właściciele nie będą mieli innego wyjścia - uważa Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska i przewodniczący Rady Związku Pracodawców HoReCa.
Co pan myśli o akcji OtwieraMy się? Czy franczyzobiorcy Sfinksa biorą w niej udział? A może związek HoReCa wydał opinię w tej sprawie?
Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska i przewodniczący Rady Związku Pracodawców HoReCa: Oficjalnego stanowiska rada nie zajęła. Z tego co wiem, żaden nasz franczyzobiorca nie bierze udziału w tej akcji.
Rozumie pan ten bunt, czy go potępia?
Każdy przypadek jest inny, trudno generalizować. Są m.in. podmioty, które nie dostały żadnego wsparcia, bo zbyt krótko działają na rynku. Inne być może dostały niewystarczającą pomoc. Gastronomia jest różnorodna, co wielokrotnie podkreślaliśmy w rozmowach z rządem. Podejście do niej jak do jednego tworu jest wielkim błędem. Nie można jedną miarką traktować pizzerii, baru sushi, restauracji premium, kantyny biurowej i fast foodów na food courcie. Rozumiem jednak, że wszyscy działamy pod presją. Dlatego nie chcę krytykować ani decyzji związanych z lockdownem, ani tego nieposłuszeństwa obywatelskiego. Teraz liczy się przede wszystkim zdrowie i życie nas wszystkich.
W sieci Sfinksa najgorzej mają chyba Piwiarnie Warki i lokale Meta, Seta, Galareta, bo one nawet na wynos nie mogą pracować, prawda?
Rzeczywiście one nie były przystosowane do pracy na wynos. Teraz są zamknięte, ale szkolimy pracowników, aby też mogli pracować w deliverce. Podejmujemy różne działania, żeby je utrzymać w ruchu. Dzięki temu, po odmrożeniu branży, szybciej się otworzą. Mamy to już przećwiczone po pierwszym lodownie.
Jaki jest los waszego wniosku o otwarcie uproszczonego postępowania restrukturyzacyjnego w ramach programu Polityka Nowej Szansy, który prowadzi Agencja Rozwoju Przemysłu?
Nie mamy jeszcze odpowiedzi. Chcę podkreślić, że najgorsza jest niepewność tego, kiedy będziemy mogli się otworzyć. Po pierwszym dwumiesięcznym lockdownie była panika. A teraz jesteśmy zamknięci już trzy miesiące i może się to przedłużyć nawet do pięciu. Tymczasem sieć dostała wsparcie po trzech miesiącach, a nie po jednym, jak poprzednio. W dodatku jest ono nieadekwatne. Dlatego nie dziwię się, że restauratorzy otwierają lokale mimo zakazu. Poza tym w październiku wyszło rozporządzenie, które wskazywało, że dzięki inwestycji w przegrody sanitarne, można będzie co drugi stolik w restauracji udostępnić klientom. Restauracje Sphinx wydały 160 tys. zł na montaż ścianek działowych tylko po to, by po dziesięciu dniach zamknąć lokale, bo wprowadzono lockdown.
- 1
- 2
© Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)
Nie ma jeszcze komentarzy. Twój może być pierwszy.