Hotelarzom spadł kamień z serca


Jest to spóźniona decyzja, ale lepsza taka niż żadna - tak otwarcie hoteli od 12 lutego skomentował Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy. Z kolei prezes Krynickiej Organizacji Turystycznej Bogdan Kałucki zaapelował: W tej euforii nie zapominajmy o tym, co straciliśmy, dlatego cieszmy się z głową.
Polska Izba Hotelarzy cieszy się z decyzji o częściowym otwarciu hoteli, ale jednocześnie przypomina, że domagała się ich otwarcia bez limitu gości z jednoczesnym zachowaniem procedur sanitarnych, opracowanych we współpracy z ekspertami. Jednym z elementów tego programu bezpieczeństwa było powołanie koordynatora do spraw przestrzegania reżimu sanitarnego w hotelach.
- Zasada jest taka: aby obiekt hotelowy wyszedł na zero, to musi sprzedać minimum 30-40 proc. łóżek. Tymczasem 50-procentowe obłożenie jest kompromisem. Miejmy nadzieję, że to początek luzowania obostrzeń - przyznaje Marek Łuczyński.
Jednocześnie, zdaniem izby, restauracje hotelowe powinny być otwarte. - Room service jest nieszczęśliwym rozwiązaniem i nie powinien znaleźć się w treści rozporządzenia - tłumaczy Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy.
Cieszmy się z głową
Zdaniem Bogdana Kałuckiego, prezesa Krynickiej Organizacji Turystycznej, odblokowanie hoteli jest bardzo dobrą informacją, ale to decyzja spóźniona przynajmniej o miesiąc.
- Poza tym one nie była merytorycznie uzasadniona, dlatego - w euforii - nie zapominajmy o tym, co straciliśmy - apeluje Bogdan Kałucki.
Dodaje, że teraz cała branża ma przed sobą dni niepewne.
- Musimy się pilnować. Nie rzucajmy z chaosem do pracy, bo to jest tylko czasowe poluzowanie obostrzeń, które zawsze można cofnąć. Zróbmy to z głową, ponieważ jeśli zrobimy krok wstecz, to będzie on milowy. Jest już późno, ale mamy jeszcze szansę na jakieś odrobienie strat finansowych i zdrowotnych - uważa Bogdan Kałucki.
Gastronomii żal
Prezes podkreśla, że decyzja o odmrożeniu częściowym turystyki jest pokłosiem branżowego nacisku na stronę rządzącą.
- Działania odbywały się w różnych systemach. Nie byliśmy na to przygotowani. Na Podhalu górowały ciupagi. W okolicach Karpacza przedsiębiorcy się otwierali, a w Krynicy zorganizowaliśmy marsz. Tak naprawdę każdy to robił w innym zakresie. Zabrakło jednoczącego pomysłu. Dlatego na przyszłość może warto pomyśleć o jakiejś centralizacji tych protestów. Musimy się przygotować, ponieważ nie wiemy, co nas czeka za pół roku czy rok - proponuje Bogdan Kałucki.
Przyznaje, że hotelarstwo i turystyka są boleśnie doświadczonym sektorem.
- Dostaliśmy mocno po plecach, choć gastronomia jest na dłużej zablokowana. To też ważny element, ponieważ catering w pokojach czy room service nie jest zbyt trafnym rozwiązaniem - podkreśla prezes Krynickiej Organizacji Turystycznej.
© Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)
Nie ma jeszcze komentarzy. Twój może być pierwszy.