Dla miast związanych z MICE, powrót do normalności może być długoterminowym problemem, ponieważ nie da się poniesionych strat odbudować szybko.

• Pandemia zweryfikowała kondycję wielu firm. Te, które nadal działają, dzięki swojej dobrej kondycji udowodniły, że są odporne na kryzys. Staną się fundamentem odbudowy podaży i popytu.

• Rząd nie zrobił nic, żeby branża MICE dowiedziała się kiedy i na jakich warunkach będzie mogła ruszyć. Wydarzenia można bardzo szybko zorganizować, ale klienci muszą go mieć, by się przekonać, że to jest bezpieczne.

• 80 proc. hoteli nie dostało z tzw. siódmej tarczy branżowej wsparcia w postaci zwolnienia z ZUS-u i dofinansowania wynagrodzeń lub postojowego ze względu na przekroczenie pomocy de minimis.

• Będzie problem z pozyskaniem wykwalifikowanej kadry do hoteli. Zwolnieni wcześniej pracownicy przekwalifikowali się, znajdując pracę w bardziej bezpiecznych branżach.

Debatę online „Branża MICE w pułapce lockdownu” zorganizowały: redakcja Propertynews.pl oraz Rada Przemysłu Spotkań i Wydarzeń/TUgether.
Debatę online „Branża MICE w pułapce lockdownu” zorganizowały: redakcja Propertynews.pl oraz Rada Przemysłu Spotkań i Wydarzeń/TUgether.

Branża MICE kreuje w mieście życie. W trakcie dużych wydarzeń ono się toczy nie tylko w obiektach kongresowych, ale również na ulicach, w hotelach i w restauracjach. Rozwój sektora jest ważnym elementem budowy atrakcyjności miasta, która staje się poważnym magnesem dla inwestorów.

– Studenci i pracownicy biurowców chcą mieszkać i pracować w żywej tkance miejskiej, pełnej koncertów, ciekawych eventów i innych propozycji spędzania wolnego czasu. Jeżeli tego nie ma, to nie ma też szansy na inwestycje – zwrócił uwagę Wojciech Kuśpik, prezes zarządu Grupy PTWP..

Katowice przeszły taką przemianę dzięki temu, że stały się właśnie miastem wydarzeń.

– Dziś już nie są kojarzone jedynie z górnictwem. Dzięki wydarzeniom są m.in. stolicą biznesu, gamingu czy architektury i designu. Zatem MICE ma ogromny wpływ na rozwój miast. Dla ośrodków ściśle związanych z tym sektorem rynku, powrót do normalności może być poważnym długoterminowym problemem, ponieważ nie da się poniesionych strat odbudować szybko. Powinniśmy częściej o tym mówić, dlatego apeluję o wspólne działanie na poziomie rządowym i samorządowym – podkreślił Wojciech Kuśpik. 

Syzyfowa praca targów 

Przed pandemią w Polsce zorganizowano ponad 600 wydarzeń targowych. Wzięło w nich udział prawie 50 tys. firm wystawienniczych. Wydarzenia odwiedziło 2,2 mln osób. Według wyliczeń Europejskiego Stowarzyszenia Dużych Obiektów Kongresowych firma wystawiająca się na targach, tylko 40 proc. swoich kosztów klasyfikuje jako bezpośrednio związane z targami, natomiast 60 proc. zalicza do wydatków towarzyszących, czyli związanych z hotelami, transportem, restauracjami itp.

– Zatem to jest łańcuch. Dzięki wydarzeniom eventowym branży MICE żyje całe miasto. Skala tego zasięgu, niczym kręgi na wodzie, jest niewyobrażalna i niestety jeszcze w Polsce nie zbadana. Jednak szacunki mówią, że wartość rynku okołotargowego w Polsce wynosi 3 mld zł – wylicza Grażyna Grabowska, prezes zarządu Targów w Krakowie i wiceprezes Polskiej Izby Przemysłu Targowego.

Dodaje, że odmrożenie targów musi się wiązać z otwarciem pozostałych branż towarzyszących: hoteli, restauracji, itp. – Nie wystartujemy z dnia na dzień. Musimy głośno mówić o tym, jak ważne jest odmrożenie całego naszego łańcucha pokarmowego i jak bardzo od naszej działalności zależy kondycja miasta i regionu – podkreśla wiceprezes Polskiej Izby Przemysłu Targowego.

Dodaje jednocześnie, że planując działania pozwalające przetrwać branży kolejne lockdowny, należy wzorować się na przykładzie Niemiec.

– Ośrodki targowe w Niemczech przestały się upominać o odmrożenie, ponieważ dostały dofinansowanie, dzięki któremu spokojnie dożyją do końca tego roku. Tymczasem nasza branża MICE dostała takie wsparcie z tarcz finansowych, że wątpię, aby komukolwiek udało się przeżyć trzy miesiące – przyznaje Grażyna Grabowska.

Jednocześnie podkreśla, że oprócz szkód finansowych, należy pamiętać o stracie personelu i niedoborze wykwalifikowanych pracowników.

– Do tej pory wszyscy zwalnialiśmy, teraz marzymy o uruchomieniu rekrutacji. Pytanie, czy będziemy mieć kogo zatrudniać. Poza tym, jest jeszcze zjawisko, które nazywam syndromem Syzyfa. Od roku stoimy w blokach startowych. Wciąż planujemy i przygotowujemy wydarzenia, ale ich nie organizujemy. Psychika naszych pracowników ogromnie cierpi. To także będzie starta bardzo trudna do odrobienia – tłumaczy Grażyna Grabowska

Trudna odbudowa podaży i popytu 

Ważnym elementem branży MICE jest turystyka biznesowa i motywacyjna. Ten segment stanął. Spadki wynoszą ok. 85 proc., co oznacza około 1 md zł.

- Uważam, że jeżeli nie zadbamy o organizatorów i infrastrukturę kongresową, to potem nikt nie będzie chciał przyjechać do takich ośrodków. Podejrzewam, że w przyszłości w ogóle zmniejszy się liczba spotkań rzeczywistych i wyjazdów. Tym ważniejszą misję mają organizatorzy spotkań, którzy zapełnią hotele, restauracje i obiekty konferencyjne - uważa Łukasz Adamowicz, wiceprezes zarządu BFC Travel, Stowarzyszenie Organizatorów Incentive Travel.

Ekspert dodaje, że pandemia zweryfikowała kondycję wielu firm. - Te, które nadal działają, dzięki swojej dobrej kondycji udowodniły, że są odporne na kryzys. Staną się fundamentem odbudowy podaży i popytu - tłumaczy Łukasz Adamowicz.

Zdaniem Dominika Górki, członka zarządu Klubu Agencji Eventowych SAR prawdziwym problemem dla branży jest niewystarczająca pomoc państwa.

- Poza tym rząd przez ten rok nie zrobił prawie nic, żeby zbudować jasny i konkretny komunikat mówiący o tym, kiedy i na jakich warunkach będziemy mogli ruszyć. Z perspektywy naszego biznesu to jest kluczowe. Wydarzenia możemy bardzo szybko zorganizować, ale nasi klienci potrzebują sporo czasu. Korporacje muszą go mieć, by się przekonać, że to jest bezpieczne oraz ogłosić przetargi. To są wielomiesięczne procedury - tłumaczy Dominik Górka.

Dlatego korporacje dzisiaj zachowują się bardzo asekuracyjnie. Część firm odwołała planowane wydarzenia jesienne. - Podobnie podchodzą do własnej pracy. Pozostają zatem na home office do połowy wakacji lub do sierpnia. Dopiero w drugiej połowie roku powoli zaczną wracać do biur. Nie ma zatem atmosfery do rozmowy o konferencjach - wyjaśnia Dominik Górka. 

Hotele świecą pustkami 

Niepewność jutra jest bardzo bolesna również dla hoteli miejskich. Brak wydarzeń oznacza w nich pustki.

- Należy pamiętać, że otwarcie tych obiektów w reżimie 50 proc. obłożenia oznacza, że zarabiają jedynie na część swoich kosztów. Nie ma mowy o jakiejkolwiek możliwości odbudowy strat. Jeden z dużych hoteli na Warmii i Mazurach policzył, że otwarcie ponowne, czyli ogrzanie obiektu, w tym wody w basenach łącznie kosztowało ponad 200 tys. zł - wylicza Marcin Mączyński, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.

Jednocześnie zwraca uwagę, że pomoc rządowa wyniosła niecałe 16 proc. kosztów stałych ponoszonych przez hotelarzy w 2019 r.

- Zatem jest mocno nieadekwatna. Poza tym 80 proc. hoteli nie dostało z tzw. siódmej tarczy branżowej wsparcia w postaci zwolnienia z ZUS-u i dofinansowania wynagrodzeń lub postojowego ze względu na przekroczenie pomocy de minimis. Zwracam uwagę, że Komisja Europejska zgodziła się na podwyższenie z 800 tys. euro do 1,8 mln euro tej pomocy. Tymczasem polski rząd od dwóch miesięcy nie zmienia tej granicy - podkreśla Marcin Mączyński.

Na trudną sytuację w hotelarstwie miejskim zwraca uwagę również Tomasz Piórkowski, Regional Director Cracow & Katowice Vienna House Poland. - Zmniejszyliśmy zatrudnienie o 50 proc. Utrzymujemy nadal programy oszczędnościowe, czyli m.in. zmniejszenie czasu pracy i wynagrodzeń. Nie spodziewamy się istotnej poprawy w tym roku - przyznaje Tomasz Piórkowski.

Jednocześnie przypomina, że branża hotelarska stoi przed wyzwaniem zbliżającego się sezonu turystycznego.

- Niestety nie wiemy, czy jest jakakolwiek szansa na optymistyczną majówkę. Nie wiemy też, czy należy już zatrudniać ludzi do obsługi gości, czy nie. I co z hotelowymi restauracjami. Tkwiąc w takim stanie zawieszenia spotykamy się z kolejnym problemem. Widzimy już, że będzie problem z pozyskaniem wykwalifikowanej kadry do hoteli. Zwolnieni wcześniej pracownicy przekwalifikowali się, znajdując pracę w bardziej bezpiecznych branżach - tłumaczy Tomasz Napiórkowski

W poszukiwaniu nowej formuły 

Gotowość do pracy deklarują nie tylko hotelarze i organizatorzy wydarzeń, ale również samorządy. Kraków - jak zapewnia Paula Fanderowska, zastępca dyrektora Krakowskiego Biura Festiwalowego ds. Centrum Kongresowego ICE KRAKÓW oraz prezes zarządu Stowarzyszenia Konferencji i Kongresów w Polsce - jest gotowy na wydarzenia, mimo tego, że nie może ich organizować.

- Pozostając w gotowości, musimy myśleć o przyszłości. Badania pokazują, że powrót do normalności nie nastąpi w tym roku, lecz prawdopodobnie dopiero pod koniec 2022 r., lub nawet na początku 2023 r. Dlatego najważniejsze jest zbudowanie strategii odbudowy tego sektora, tego jak pozyskiwać wydarzenia i rywalizować globalnie o organizację europejskich czy światowych eventów. Już nigdy nie wrócimy do takiego świata, w jakim żyliśmy. Zmienione okoliczności nakazują szukania nowych formuł biznesowych - wyjaśnia Paula Fanderowska.

Jak zatem pandemia zmieni rynek MICE?

- Wydarzenia hybrydowe zostaną z nami już na zawsze, ale nic nie zastąpi spotkań bezpośrednich. Zawsze będzie łatwiej połączyć się dzięki internetowi z odległymi zakątkami świata, niż podróżować, więc te doświadczenia z nami zostaną. Natomiast nikt się z nikim na pewno już nie będzie umawiał na wirtualną kawę. Przeżyliśmy koszmar: sądowe groźby, świecenie oczami przed klientami, czy zwracanie pieniędzy. Jednak mimo to myślę, że przyszłość przemysłu spotkań jest optymistyczna - prognozuje Andrzej Mochoń, prezes zarządu Targów Kielce.

Hotel, pensjonat, ośrodek wypoczynkowy - szukasz ciekawych ofert inwestycyjnych? Sprawdź PropertyStock.pl