Zakup mieszkania na kredyt: bez 20 - 30 tysięcy ani rusz


Wysokie wymagania odnośnie wkładu własnego utrudniają zakup mieszkania. Zamiast dopłacać do lokum, Państwo - wzorem Estonii, Łotwy czy Irlandii czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich - powinno pomóc w ograniczeniu wymagań odnośnie wkładu własnego.
Nie tylko gotówka na wkład własny, ale też pokrycie kosztów związanych z przeprowadzeniem całej transakcji zakupu mieszkania, to niezbędne minimum, aby myśleć o własnych „czterech kątach”. Żeby kupić mieszkanie trzeba mieć bowiem też pieniądze na notariusza, podatki, prowizję pośrednika, opłaty sądowe czy te związane z zaciągnięciem kredytu. W efekcie chcąc z pomocą kredytu kupić 30-metrowe „M” w mieście wojewódzkim trzeba dysponować kwotą minimum 20 tysięcy złotych, a w Warszawie czy Gdańsku nawet ponad 40 tysięcy- wynika z szacunków HRE Investments.
Własnych środków warto mieć oczywiście więcej, aby przedstawić minimum 20-proc. wkład własny. Wtedy banki patrzą na klientów przychylniejszym okiem i mogą zaoferować trochę lepsze warunki kredytowe. Powód jest prosty - klient z wyższym wkładem własnym jest dla banku mniej ryzykowny.
Dla spokoju warto kupując nowe „M” mieć przynajmniej 3 proc. jego wartości na pokrycie kosztów transakcyjnych. Niestety w przypadku lokali używanych koszty transakcyjne są znacznie wyższe, a więc i bufor bezpieczeństwa musi być wyższy - około 8 proc. wartości nieruchomości. Przede wszystkim wynika to z faktu, że kupując nowe mieszkanie nie trzeba ponosić kosztów pośrednictwa, podatku od czynności cywilnoprawnych, a i sam rachunek za notarialną umowę deweloperską jest dzielony na pół.
Całe szczęście kupując mieszkanie można pokusić się o negocjacje. I tak negocjować można z notariuszem wysokość pobieranej przez niego taksy, a z pośrednikiem można rozmawiać o wysokości pobieranej prowizji. Podobnie bank - może być bardziej powściągliwy przy naliczaniu różnych opłat okołokredytowych. Tylko podatek od czynności cywilno-prawnych i opłaty sądowe negocjacjom nie podlegają.
46 tysięcy w Warszawie i 18 w Zielonej Górze
Ile więc trzeba mieć gotówki, aby ze spokojem kupić skromne 30-metrowe mieszkanie w największych Polskich miastach? Z najnowszych danych banku centralnego wynika, że za 30-metrową używaną kawalerkę trzeba zapłacić od około 122 tys. zł w Kielcach do 258 tys. zł w Warszawie. W przypadku lokali nowych potrzebne kwoty są wyższe - od 134 do 268 tys. zł za taki sam metraż. W efekcie żeby ze spokojem podejść do zakupu mieszkania i móc wybierać z całej oferty kredytowej dostępnej na rynku trzeba mieć od 18 tys. zł gotówki w przypadku zakupu nowej kawalerki w Zielonej Górze po 46 tysięcy złotych na używane „M” w Warszawie. W większości miast wojewódzkich przyszły nabywca skromnego „M” musi dysponować oszczędnościami w kwocie od 20 do 30 tysięcy złotych. Z taką sytuacją spotkają się mieszkańcy Białegostoku, Opola, Kielc, Szczecina, Łodzi, Bydgoszczy, Olsztyna, Rzeszowa, Katowic i Lublina. O 10 tysięcy złotych wyższy budżet muszą mieć mieszkańcy Gdyni, Gdańska, Krakowa, Poznania i Wrocławia.
- 1
- 2
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)
Nie ma jeszcze komentarzy. Twój może być pierwszy.