Zbliża się proces Marka Falenty


17 maja ruszy proces biznesmena Marka Falenty, jego współpracownika Krzysztofa Rybki oraz dwóch kelnerów oskarżonych w sprawie nielegalnych nagrań w warszawskich restauracjach. Grozi im do dwóch lat więzienia.
O wyznaczeniu terminu pierwszych rozpraw przez Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował w czwartek jego zespół prasowy. Na razie wyznaczono cztery rozprawy na maj.
We wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wysłała akt oskarżenia w tej sprawie. Jak podawała rzeczniczka prokuratury Renata Mazur, ustalono że motywy działania oskarżonych miały charakter biznesowo-finansowy. Według mediów nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, gdzie miał udziały, oraz próbą zdobycia ważnych informacji dla jego działalności gospodarczej.
Śledztwo trwało 15 miesięcy i dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r w kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Mazur powiedziała, że materiał dowodowy nie dał podstaw do uznania, że w tej sprawie obecny był "wątek zagraniczny". Falenta według śledczych miał zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Za takie przestępstwo grozi im i współpracującemu z nimi Rybce do dwóch lat więzienia.
Akt oskarżenia obejmuje 81 zarzutów. 80 usłyszał Falenta, 66 z nich dotyczy nielegalnego nagrywania osób - gości dwóch warszawskich restauracji Sowa i Przyjaciele (38 zarzutów) oraz AmberRoom (28 zarzutów). Kelnerom - Łukaszowi N. prokuratura postawiła w akcie oskarżenia 66 zarzutów, a Konradowi N. - 28, zaś Rybce jeden - pomocnictwa przy nagrywaniu.
Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalonych na taśmie zostało ponad sto osób; udało się ustalić tożsamość 97. Nie wszystkie złożyły wniosek o ściganie - było ich 57. Przesłuchanych zostało w sumie ok. 300 osób.
Według Mazur, materiał dowodowy nie dał żadnych podstaw do uznania, że w sprawie istniał jakiś "wątek zagraniczny". W 2014 r. ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet pytany, czy potwierdzają się słowa o scenariuszu tej sprawy mogącym być "pisanym innym alfabetem" - co ówczesny premier Donald Tusk sugerował w czerwcu 2014 r. - mówił, że "na razie w tej sprawie nic nie wskazuje na to, żeby był jakiś trop zagraniczny, na przykład prowadzący do obcych służb".
- 1
- 2
WSZYSTKIE KOMENTARZE (0)
Nie ma jeszcze komentarzy. Twój może być pierwszy.